NIEWIARYGODNE!!! To chyba najlepszy opis tego, co wydarzyło się 3 dni temu w Stambule. Tak, znowu w Stambule. Po tym, jak nie daliśmy rady City w meczu o Tarczę Wspólnoty, 14 sierpnia 2019 znów zdobyliśmy Superpuchar Europy. Ale to, co się tam wydarzyło, to nie był zwykły mecz. W Stambule dzieją się cuda i tyle.
Pierwsza kolejka Premier League, 36. minuta spotkania z Norwich, Alisson wykopuje piłkę, pada trzymając się za nogę, schodzi z boiska, Jurgen następnego dnia informuje, że to kontuzja łydki, która eliminuje głównego bramkarza najlepszego Klubu w Europie na kilka tygodni. Koszmar. Przecież to TEN sezon, kiedy musimy udowodnić swoją siłę. Przecież tym razem Mistrzostwo Anglii MUSI być nasze. W dodatku ciągle przed nami 14.08.2019 i walka z Chelsea o Superpuchar Europy. I jak my to zrobimy?
No właśnie, jak…? W zajebiście emocjonującym, stresującym, ale pięknym stylu!!! Od początku wydaje się, że gramy dobrze, ale brakuje nam bramki.
36′ – Giroud. Wiadomo, sypią się nieuprzejme, niesprawiedliwe i moralnie słabe komentarze pod adresem jego wyglądu. Bo co innego baba-kibic może zrobić przed tv…? No, nic.
48′ – w przerwie Jurgen powiedział im, co w życiu ważne (kolejny Puchar, of course), więc Mane sadzi piłę do bramki. Staję się pewniejsza, że to nasz dzień, bo jakżeby inaczej?
95′ – na początku dogrywki Mane zrobił to znów. Byle przetrwać jeszcze 25 minut!
101′ – dupa, dupa, dupa i wszystko dupa! W moim odczuciu ten karny był kontrowersyjny. Adrian wyszedł do piłki – jak to on – niezdarnie, no i niby podciął nogi Jorginho i pani sędzina (bo zapomniałam to napisać na początku! BABY przejęły piłkę, główna i boczne były kobietami!) odgwizdała 11-nastkę. I znów 2:2.
KARNE. Koszmar. Bałam się niesamowicie. Przyznaję, nie wierzyłam w Adriana. Ba, nadal uważam, że to siła wyższa 😉 5:4.
1. Roberto Firmino – Jorginho
2. Fabinho – Ross Barkley
3. Divock Origi – Mason Mount
4. Trent Alexander-Arnold – Emerson Palmieri
5. Mohamed Salah – Tammy Abraham!!!!!!
No, tak, żal mi Abrahama, tym bardziej że płakał, a przecież nie ma nic bardziej wzruszającego niż męskie łzy. Ale tak jak napisał mi kolega-kibic: „Ale bardziej by Cię wzruszyły łzy np. Mo albo Virgila”. Jasne, dlatego po 10 sekundach, gdy już kamera nie pokazywała Abrahama, żal minął 🙂 Ale żeby nie było, Adrian nie jest cud-bramkarzem. Wydawał się nieporadny, po prostu był w parterze w odpowiednim miejscu i w odpowiedniej chwili. To już nie była kwestia umiejętności. To kolejny cud w Stambule! Zresztą, widziałam już wiele kibicowskich komentarzy odnośnie tego, że Adrian też miał w górze lewą nogę, jak Duduś 14 lat temu. Co prawda, Jurek bronił w 110% i nie wyobrażam sobie nawet porównywać tych dwóch przypadków, jednak przyznaję – lewe nogi są dla nas szczęśliwe. A to miasto po prostu nas lubi i tyle. Jeśli o mnie chodzi, możemy spróbować rozgrywać w Stambule mecze ligi angielskiej 🙂
WNIOSKI POMECZOWE SUPERPUCHAROWE:
1. Da się obejrzeć ważny mecz wraz z prywatnym Samcem, w dodatku od dechy do dechy i nie zakończyć go awanturą. S.E.R.I.O. Szczerze cieszyłam się, że mogliśmy zrobić to razem. Tzn. obejrzeć mecz. Oglądanie ważnego meczu Ukochanego Klubu to naprawdę bardzo intymne doznanie. Naprawdę!
2. Kibicuję najlepszej Drużynie świata!
3. Stambuł jest szczęśliwy dla Liverpoolu. Daje piękne mecze, daje emocje, daje karne i daje zwycięstwa.
4. Adrian nie jest super bramkarzem, ale mam nadzieję, że ta wygrana go wzmocni i wyrwie ze środka cały potencjał, który się w nim kryje. Bo wierzę w ten potencjał, choć momentami widziałam nieporadnego słonika w składzie porcelany, ale dał nam tak wiele, że trzeba w niego wierzyć i kropka!
5. Jurgen z tym swoim „pompowaniem” po golu rodzi wiele pytań. Np. co by powiedział Freud, gdyby to zobaczył…?